* * *
Wreszcie się doczekałam.
Moja Trufla, troszkę przed czasem, dostała długo oczekiwaną cieczkę. Nastał czas gorączkowych przygotowań do wyjazdu, pakowania wszystkiego na "przyda się" i rezerwacji hoteli.
Naszą podróż rozpoczęliśmy w poniedziałek (16.10) po południu, by wieczorem dotrzeć do naszego pierwszego przystanku pod czeską Ostravą.
Rano wyruszyliśmy do Budapesztu, by po południu zawitać u naszego wybrańca..... Hmm.. właściwie wybrańca Tufci.
* * *
Zostaliśmy bardzo miło przyjęci przez dwie właścicielki Byrona - Zsofi i Martę. Ja nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła zobaczyć psa, o którego urodzie słyszałam od tak dawna.
I.... zobaczyłam.
Przyznam, że mnie zamurowało.
Niewiarygodnie piękny, mocy w typie pies, o cudnej, dużej, samczej głowie. Fenomenalna długa szata o doskonałym gatunku włosie.... Wszystko to potwierdzało zjawiskowość tego psa.
Jego ujmujący, pieszczotliwy charakter były już tylko przysłowiową "wisienką na torcie".
* * *
Trufla i Byron bardzo się sobie spodobali. Na tyle bardzo, by po niedługim czasie skonsumować rodzącą się w nich siłę natury.
..... Nam pozostało już tylko ...... klęczenie przez pół godziny na trawie.
Na drugi dzień namiętność połączyła naszych kochanków błyskawicznie.
* * *
Po udanej randce, oczywiście skorzystaliśmy z okazji i wybraliśmy się na zwiedzanie uroczego Budapesztu.
Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji i oczywiście musieliśmy wybrać się choć na trochę na wspaniałego Egeru, który w zeszłym roku skradł nasze serca.
Może za rok znów do niego powrócimy.
Może za rok znów do niego powrócimy.
Skoro już Eger, to musieliśmy zatrzymać się na jeden dzień w węgierskim małym raju na ziemi
w Szilvásvárad
który o tej porze roku tonie w obłędnych kolorach jesieni.
* * *
Wracając do domu cieszyliśmy się również urodą naszych rodzimych Tatr.
W kolejnym poście przedstawię Wam bliżej wspaniałego Byrona.
* * *
Byron i Trufla